Bohater wywiadu: Andrzej Adamiak (tuż przed ostatnim meczem w klubowych barwach między SKS Szczytno - Orlęta Reszel, 18.06.2016 r.)
Data: 15.06.2016 r.
Autor: Rafał Romańczuk

Rafał Romańczuk: - W najbliższą sobotę żegnasz się z Orlętami i tym samym kończysz piłkarską karierę. Mógłbyś powiedzieć, dlaczego akurat teraz, kiedy po 10-ciu latach awansowaliśmy do IV ligi?

Andrzej Adamiak: - Karierę, jak to fajnie brzmi (śmiech). No tak, udało się nam ten awans wywalczyć. Albo nie, inaczej. Nie udało się, wygraliśmy ligę zasłużenie, byliśmy zdecydowanie najlepszym zespołem co pokazuje zresztą tabela. Przed nami ostatni mecz, chcemy zakończyć sezon zwycięstwem. Fajnie, że ten awans zrobiliśmy teraz, że mogłem mieć w tym swój niewielki udział. Z tym kończeniem to nie jest zresztą do końca tak – w następnym sezonie – o ile uda mi się w tym temacie porozumieć z trenerem – nadal będę zgłoszony do rozgrywek. Być może uda się co jakiś czas wpaść na trening i w razie kataklizmu byłbym do dyspozycji. Choć liczę, że żaden kataklizm się nie zdarzy i będę mógł w spokoju wspierać Orły po drugiej stronie tego zielonego płotka Emotikon wink A dlaczego kończe akurat teraz? Proza życia – praca, dom, rodzina, od trzech tygodni także mały Jasio. Przez ostatni rok niemal w ogóle nie trenowałem, co zresztą widać było doskonale na boisku. Trener dał mi jednak do zroumienia, że jestem potrzebny więc dokończyłem sezon z zespołem. I bardzo cieszy mnie to, w jaki sposób żegnam się z Orłami.

RR: - Pamiętasz swój debiut w seniorach? Ja mam w pamięci czasy, kiedy wspólnie graliśmy "na asfalcie" przy Gimnazjum i byłeś wtedy wyróżniającym się młodym chłopakiem. Wielu z nas namawiało Cię na grę w Orlętach, a Ty się wzbraniałeś. :)

AA: - Oj tak, pamiętam doskonale – graliśmy wyjazdowy mecz z MKS Ruciane Nida i trener Uglarenko wpuścił mnie na kilka ostatnich minut. Duże przeżycie i frajda dla mnie, którego marzeniem od małego była gra w tych barwach. No i ten asfalt... Grało się nie raz, szkoda, że tego boiska już nie ma Emotikon slightsmile Przez jakiś czas nie mieszkałem w Reszlu, a po powrocie rekreacja, wiadomo. Na treningi też chodziłem tylko dla przyjemności, aż wreszcie trener Uglarenko dał mi szansę. Przez tych kilka lat w tym zespole byli lepsi ode mnie chłopcy i chwała im, że grali dla Orląt. Ja jestem takim znacznikiem tych kilku słabszych, ostatnich lat. Skoro grałem to znaczy, że personalnie nie byliśmy zbyt silni (śmiech).

RR: - W seniorach grałeś na rożnych pozycjach: skrzydła, defensywny pomocnik, a ostatnio stoper. Na której z nich czułeś się najlepiej?

AA: - Haha to fakt, debiut zaliczyłem zresztą wchodząc do środka pola. Najlepiej gra mi się na środku obrony, łatwo schować braki i nadrobić je walką. Bo właśnie ambicją nadrabiałem i nadrabiam technikę czy inne rzeczy.

RR: - Wiesz ile goli strzeliłeś w Orlętach? Sprawdźmy Twoją pamięć.

AA: - Kurczę, ciężkie pytanie. Wiem, że przedostatni sezon był udany, chyba sześć sztuk mi wpadło co jest wynikiem kosmicznym jak na moje umiejętności. :) Teraz dwie to razem może uzbiera się z 13? //Podliczyłem, Andrzej zdobył w sumie 14 goli, także pomylił się tylko o jedną bramkę.//

RR: - Powiem szczerze, że odkąd pamiętam prezentowałeś równą formę. Podobnie oceniasz swoją piłkarską karierę?

AA: - Równą formę mówisz – dzięki, miło to słyszeć. To jest to o czym mówię, w piłkę zbytnio grać nie umiem, ale jak już wychodzę w koszulce Orląt i widzę tych ludzi na trybunach, dla których ten klub coś znaczy to po prostu chcę grać na maksa. Stąd przekleństwa, jakieś nerwy, za to wszystko kibiców przepraszam (śmiech). A skoro o kibicach – serdeczne dzięki wszystkim za to, że są, że wspierają drużynę. Porównuję nas do okolicznych klubów, jeżdżę na mecze i widzę, że w tym mieście Orlęta są głęboko zakorzenione. To naprawdę fajna sprawa, wierzę, że tak będzie zawsze.

RR: - Pod skrzydłami którego trenera grało Ci się najlepiej?

AA: - Powinienem powiedzieć, że Łukasza Pyrzaka, bo ciągle w składzie jestem (śmiech). Ciężko powiedzieć gdzie grało mi się najlepiej – każdy z tych trenerów ma to coś, każdy coś innego. Trener Uglarenko dał mi szansę, no i jego charyzma... To trener niepodrabialny, w takim pozytywnym tego słowa znaczeniu. Wojtka pamiętam z boiska, wiele tego doświadczenia starał się nam przekazać, Łukasz to przygotowanie merytoryczne na wysokim poziomie. A był jeszcze Mariusz Jałoszewski, który przestawił nas na grę w linii, był trener Klimko... Każdy coś wniósł, od każdego można było coś innego podłapać. Orlęta mają szczęście do trenerów, mamy w Reszlu fajną kadrę szkoleniową.

RR: - Jest jakiś moment w przygodzie z Orlętami, który szczególnie utkwił Ci w pamięci?

AA: - Na pewno długo będę wspominał powitanie mojego syna – kołyska od chłopaków, pozdrowienie z trybun. Mega sprawa, wielkie dzięki. A wcześniej... Z tych mało przyjemnych mecz w Bisztynku, w którym przegraliśmy awans. Z tych bardziej – przegrane wprawdzie starcie z DKS w tym samym sezonie. Atmosfera byłą rewelacyjna, podobna do tej z Piszem z końcówki maja. Kilka goli, bo to zawsze wielka radość – w Lidzbarku, w Wilkowie, nawet wolny z Knopinem (śmiech). I jeszcze taki moment po pierwszej rozegranej przeze mnie rundzie, gdy na zakończeniu trenr Uglarenko stwierdził, że pokazałem charakter. Miło mi było, że sprostałem zdaniu.

RR: - Czy w razie kłopotów kadrowych w przyszłym sezonie typu kontuzje, kartki itp. nie wykluczasz swojego "powrotu" na mecz lub dwa, czy jednak definitywnie zamykasz rozdział "Orlęta"?

AA: - Tak jak już wspominałem, jeśli jest potrzeba to zawsze pomogę, oby jej nie było. Zawsze uważałem, że gram w Orlętach, bo jest potrzeba, jakby jej nie było graliby Ci, którzy potrafią lepiej (śmiech)

RR: - Od wielu lat współtworzysz dwie stronki Orląt: rksorletareszel.futbolowo.pl i orleta.reszel.net, w zeszłym roku przejąłeś wiele organizacyjnych zadań w klubie, piszesz w "Gazecie w Kętrzynie" i na "reszel.wm.pl". Jesteś jednym z tym, którzy są z Orlętami całym sercem...

AA: - Od małego chodzę na ten stadion, spełniłem swoje marzenie, zagrałem w Orlętach, gola strzeliłem, nawet kapitanem byłem! Dla kibica, a czuję się kibicem Orląt, to wielki zaszczyt i wyróżnienie. W IV lidze melduję się na trybunach, ale mam też kilka pomysłów na promocję klubu – materiały na YouTube, zaangażuję się bardziej w pisanie itp. Gazetki na stadionie tylko nie zrobię, przynosi pecha (śmiech) Fajnie, że jest tu grupa osób, która ciągnie ten klub, przez pracę w jakiś sposób do niej dołączyłem. Zrobię więc co mogę, by Orły rosły w siłę.

RR: - DZIĘKUJĘ Ci za te lata w Orlętach, solidne wykonywanie swoich zadań w defensywie, pozytywne relacje z Kibicami oraz pomoc w redagowaniu stronki orleta.reszel.net! :) WIELKI SZACUN!!!

AA: - Dzięki, fajnie było udzielić wywiadu, bo zazwyczaj to ja przepytuję (śmiech). Co do stronki to się nie rozstajemy, a myślę, że wręcz przeciwnie. Z kibicami kontakt też chcę mieć, bo teraz wreszcie siądę z Wami! Dzięki wszystkim za wsparcie, wypominanie asfaltu i wspólne śpiewy po zwycięstwach. Orły to my!