23 KOLEJKA IV LIGI W SEZONIE 2003/2004 (21.04.2004)
ORLĘTA REMA SA RESZEL 2 - 1 PŁOMIEŃ ZNICZ BIAŁA PISKA
Antoni Bondar (24')
Marcin Brall (67' - rzut karny)

Piotr Ruszkul (51')
Wojciech Sieruta (70' - rzut karny)


Ożarowski (25')

Orlęta: A. Wysocki, M. Brall, A. Wata, A. Romańczyk, W. Rokicki, T. Kwiatkowski, A. Bondar, T. Grochocki (72' K. Zalewski (90' P. Bieluń)), B. Bogdaniuk, P. Ruszkul, M. Wiciński. Ławka rezerwowych: P. Chamik, P. Wiśniewski, G. Jaśkiewicz.

Liczba kibiców Orląt: ok. 150 osób

Pogoda: zachmurzenie umiarkowane; lekki wiatr; temp. ok. + 15 st.

Reszelski zespół po ostatniej porażce z Mrągovią Mrągowo chciał odrobić stratę punktową i wydawało się, że zagra na pełnych obrotach. W konfrontacji z Płomieniem nasi piłkarze musieli zwyciężyć, nie było innej opcji. Wydawało się, że zadanie to nie będzie trudne, ponieważ Płomień nie jest zbyt wymagającym rywalem, choć w rundzie wiosennej już zdążył zaskoczyć swoich kibiców zarówno z tej dobej, jak i złej strony.

Mowa tutaj o remisie z Sokołem Ostróda 0:0 i o rekordowej porażce z Jeziorakiem Iława 13:0. Widać, Płomień jest zespołem nieobliczalnym. W pięciu kolejkach wiosny zdobył on tylko 2 punkty, co więcej, ani razu nie trafił do siatki rywali. Stracił natomiast 16 goli i przed meczem z Orlętami plasował się na 16 miejscu w tabeli.

W naszym zespole zabrakło Wojciecha Jałoszewskiego, który nabawił się kontuzji i jego występ w tym spotkaniu był wykluczony.

W pierwszej połowie Orlęta miały przewagę, ale nie do końca potrafiły ją wykorzystać. W grze naszych piłkarzy widać było brak zaangażowania i poświęcenia. Mimo to zdobyliśmy upragnioną bramkę, a miało to miejsce w 24 minucie. Tomasz Kwiatkowski zagrał dokładną piłkę do Piotrka Ruszkula, ten oszukał obrońcę i mając przed sobą już tylko bramkarza gości, strzelił prosto w niego. Na szczęście w polu karnym był jeszcze Antoni Bondar, który dobiegł do bezpańskiej piłki i strzałem po ziemii otworzył wynik spotkania.

Później mieliśmy jeszcze dwie dogodne okazje na podwyższenie rezultatu. W 31 minucie Piotr Ruszkul został przez jednego z pomocników uruchomiony długim podaniem, po którym wyszedł sam na sam z bramkarzem Płomienia, ale sędzia główny przerwał tę akcję, ponieważ jego boczny asystent dopatrzył się pozycji spalonej naszego napastnika. Był to ewidentny błąd arbitra, ponieważ o spalonym nie było mowy.

Na pięć minut przed końcem pierwszej połowy mogliśmy strzelić bramkę do szatni. Z rzutu rożnego dośrodkowywał Tomasz Kwiatkowski, Antek Bondar przedłużył piłkę na długi słupek, gdzie zamykający akcję Marcin Wiciński uderzył głową i piłka trafiła w poprzeczkę. Do przerwy było więc tylko 1:0.

Drugą część meczu zaczęliśmy dość obiecująco, bo już w 46 minucie ładnym strzałem popisał się Marcin Wiciński, ale niestety piłka poszybowała centymetry nad poprzeczką. Później z rzutu wolnego uderzał Marcin Brall i bramkarz z trudem wybił piłkę na rzut rożny. Minutę później doskonałą sytuację zmarnował Piotr Ruszkul, który nie trafił z dwóch metrów do bramki.

Goście odpowiedzieli szybkim kontratakiem, który mógł zakończyć się zdobyciem przez nich wyrównującej bramki, ale jeden z napastników Płomienia główkował obok słupka.

Od 60 do 65 minuty doskonałe sytuacje strzeleckie mieli kolejno Wojciech Rokicki, Tomasza Grochocki oraz Antek Bondar. Niestety, żadnemu z nich nie udało się pokonać dobrze spisującego się dziś bramkarza Białej Piskiej. Dopiero w 67 minucie Marcin Wiciński wypracował rzut karny dla Orląt, który pewnie na bramkę zamienił Marcin Brall.

Niestety, trzy minuty później po faulu Tomasza Grochockiego na którymś z zawodników Płomienia, sędzia podyktował 11-stkę, którą z kolei pewnie wykorzystał Sieruta.

Chwilę później po raz kolejny w tym meczu bramkarz gości dwukrotnie ustrzegł swój zespół przed utratą gola, najpierw po strzale Krzyśka Zalewskiego, później po uderzeniu Piotrka Ruszkula.

Końcówka meczu była niezwykle nerwowa. Większość piłkarzy Orląt już "odpuściła" i o mały włos nie zostaliby oni skarceni. Na szczęście nieskuteczni piłkarze Płomienia nie wykorzystali dwóch dogodnych okazji. My natomiast mogliśmy jeszcze przypieczętować to skromne zwycięstwo kolejnym golem, ale niestety zabrakło szczęścia. W 85 minucie Marcin Wiciński przelobował bramkarza gości i kiedy wszyscy na stadionie wstali już z miejsc, by cieszyć się z trzeciego gola dla Orląt, piłka odbiła się od boiska i trafiła w poprzeczkę.

W 88 minucie Orlęta o mały włos nie straciłyby kompletu punktów, ale tym razem to naszej drużynie dopisało szczęście, ponieważ piłka po strzale jednego za zawodników Płomienia trafiła w słupek. Mało brakowało, a z trzech punktów zrobiłby się tylko jeden.

Na szczęście tak się nie stało i tym samym Orlęta odniosły cenne zwycięstwo, które cieszy znacznie bardziej, niż sama gra naszego zespołu. Orlęta w niczym nie przypominały tej drużyny, która przed tygodniem z wielkim zaangażowaniem walczyła o punkty w Mrągowie. Nasi piłkarze grali dziś bez woli walki, bez zaangażowania, a co niektórzy, to w ogóle przeszli obok meczu.

Mam nadzieję, że w sobotniej potyczce z Polonią Lidzbark Warmiński będzie o niebo lepiej...