ORLĘTA REMA SA RESZEL 2 : 1 EWINGI ZALEWO (11.10.2003)

Przed tym spotkaniem Ewingi Zalewo zajmowały dziewiąte miejsce w tabeli i miały tylko jeden punkt mniej niż nasza drużyna. Beniaminek ten radził sobie w lidze bardzo podobnie jak Orlęta. Obie drużyny miały po 5 zwycięstw. Różniło je jedynie to, że Orlęta miały na swym koncie 5 remisów i 2 porażki, natomiast Ewingi 4 remisy i 3 porażki. Orlęta ponad to miały bardzo dobrą passę 9 kolejnych meczów (+ mecz pucharowy) bez porażki. Liczono więc na to, że passa ta zostanie podtrzymana.
W meczu nie mógł wystąpić Wojciech Jałoszewski, który w ostatnim spotkaniu przeciwko Warmii Olsztyn nabawił się kontuzji. Z niewiadomych przyczyn na meczu nie pojawił się Tomasz Machniak, widać historia lubi się powtarzać. Do składu Orląt powrócił natomiast Artur Romańczyk, który przez dwa tygodnie leczył kontuzję.

Pierwszą połowę Orlęta grały pod wiatr, ale nie zmieniło to faktu, że to one narzuciły tempo gry. Goście nastawili się na kontrataki, ale nic z nich nie wychodziło. Już na samym początku prowadzenie dla naszego zespołu mógł uzyskać Tomasz Kwiatkowski, ale minimalnie przestrzelił z kilku metrów. W 7 minucie ładnym strzałem głową popisał się Marcin Wiciński, ale piłka trafiła w słupek. Kilkanaście kolejnych minut zdecydowanie należało do reszelskich pikarzy, którzy przeprowadzili kika ładnych akcji, jednak brakowało w nich postawienia przysłowiowej kropki nad i. Udało się to dopiero w 28 minucie meczu, kiedy to sędzia podyktował rzut karny po faulu na Marcinie Wicińskim. "Jedenastkę" bezbłędnie wykorzystał Marcin Brall i było 1:0. Do końca pierwszej połowy Orlęta w pełni kontrolowały grę i nie pozwalały na zbyt dużo piłkarzom z Zalewa.

W drugiej części meczu Ewingi zagrały znacznie odważniej niż dotychczas, ale Orlęta nadal grały swoje. W 51 minucie Marcin Brall strzelał z rzutu wolnego (odległość od bramki ok 18 metrów), ale piłka poszybowała nad poprzeczką. Minutę później ten sam zawodnik znów wykonywał rzut wolny. Tym razem jednak odległość od bramki gości była znacznie większa, bo ponad 40 metrów. Mimo wszystko piłkarz ten zdecydował się na strzał i ku zdziwieniu wszystkich piłka trafiła w poprzeczkę. Za ten strzał został on nagrodzony przez reszelskich kibiców gromkimi brawami. W 56 minucie było już 2:0. Antek Bondar zdecydował się na strzał z 17 metrów i piłka kozłując wpadła tuż przy słupku do bramki gości. W 73 minucie ładną indywidualną akcję przeprowadził Krzysztof Zalewski, który biegł z piłką ponad 30 metrów, wpadł w pole karne ściągając na siebie ostatniego obrońcę, zagrał do niepilnowanego Marcina Wicińskiego, a ten mając mnóstwo czasu spokojnie przyjął piłkę na 5 metrze, przymierzył i ... trafił w bramkarza. To była naprawdę idealna okazja do tego, by podwyższyć na 3:0, a tak trzy minuty później goście przeprowadzili szybki kontratak, który zakończyli celnym strzałem pod poprzeczkę i było już tylko 2:1. Ewingi, nie mając nic do stracenia rzuciły się do ataku, ale dzielnie ich ataki odpierali nasi defensorzy. W 86 minucie to Orlętom udało się zdobyć kolejnego gola. Bramkarz gości chcąc podać piłkę do jednego z obrońców, wyrzucił ją w jego kierunku. Szybko dobiegł do niej Piotr Ruszkul i strzelił do bramki. Sędzia odgwizdał gola i wskazał ręką na środek boiska. Radość reszelskich pikarzy nie trwała jednak długo, bo po kilkudziesięciu sekundach arbiter główny, po konsultacji z jego asystentem bocznym gola nie uznał. Co było tego przyczyną, nie wiem i ta decyzja nadal pozostaje dla mnie niezrozumiała. Do końca wynik meczu nie uległ już zmianie i Orlęta zainkasowały na swym koncie kolejne 3 punkty ustanawiając swój nowy rekord 10 kolejnych meczów ligowych bez porażki (+ mecz pucharowy).

Skład Orląt w meczu:
A. Wysocki, M. Brall, A. Wata, A. Romańczyk, W. Rokicki, A. Bondar, K. Zalewski, B. Bogdaniuk,
T. Kwiatkowski (81' P. Bieluń), P. Ruszkul (89' G. Jaśkiewicz), M. Wiciński

Ławka rezerwowych:
P. Chamik, P. Matauszek, P. Bieluń, G. Jaśkiewicz, K. Jankiewicz

Gole:
1-0 Marcin Brall (28' - karny), 2-0 Antoni Bondar (56')

Żółte kartki: A. Wata (19'), M. Wiciński (23'), W. Rokicki (63')

powrót